Roman Brandstaetter
Niewierny Tomasz (fragment)
„(...)
Przeraża mnie niepokój życia,
Ale jeszcze bardziej
Boję się niepokoju wieczności.
Moje życie
Jest zawiązaniem konfliktu,
Który sam stworzyłem,
Ale nie umiem go rozwiązać.
Czy nieśmiertelny i wieczny ład,
Którego jestem fragmentem,
Może zrezygnować z mojego jestestwa
I pomniejszyć się o moje istnienie?
Tak rozmyślając o świcie i sobie,
Przyszedłem do podmiejskiego zajazdu
I usiadłem w kącie
Nad dzbanem wina i wody,
Aby przemyśleć dzieje Ewangelii,
Które wciąż się powtarzają
W każdym człowieku.
Skronie moje siwieją.
W moim życiu
Więcej doświadczyłem klęsk niż zwycięstw.
Zawiodła mnie twórczość.
To, co miało być metaforą
Rozświetlającą głąb Tajemnicy,
Było tylko magnezjowym światłem,
Przy którego blasku
- Mały, bluźnierczy filozof -
Starałem się bezskutecznie
Zrobić Twoje zdjęcie,
Boże mojego cierpkiego życia
I moich nieudolnych medytacji.
Takie są moje dzieła,
Rozsypane jak korale
Niewidomej dziewczyny,
I taka jest roślinność moich medytacji
Otoczona kłującą darnią
W jerozolimskim zajeździe.
Przyjdź zatem do tego zajazdu
I pozwól mi włożyć palce
W Twoje otwarte rany,
W miejsce cierni, gwoździ i włóczni,
Bym wiedział, czy obaj istniejemy.
Ty i ja.
III
Przez zamknięte drzwi wszedł Chrystus
I położywszy dłoń na mojej głowie, rzekł:
„To ty jesteś dowodem mojego istnienia,
Zakochałam się w Tomaszu, w jego niewierności.
W Jego Pragnieniu znalezienia TEGO,
którego utracił,
TEGO prawdziwego.
Zabolało.
Dziękuję ci Tomaszu, gdyż Twoja niewierność
dziś otworzyłam moją ranę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz