Przypomniał mi się ostatnio pewien film: "Ink"
opowiadał on o ... no właśnie. O przebaczeniu, lęku, zazdrości, wielkim ego,
ale przede wszystkim wielkim paraliżującym wstydzie. W dość ciekawy sposób
ukazane są dwa światy, które nieustannie się przenikają. Ilekroć go oglądam,
zawsze zwracam uwagę na cos innego. Teraz zwróciłam uwagę na małą dziewczynkę.
Bardzo się bala. Powiedziano jej, ze nie ma się czego bo mieszka w niej mały
lew i ma jego odwagę. Już niedługi zmieni się w małego lwa i nigdy więcej nie będzie
musiała się bać. Dziewczynka uwierzyła. Nie w to, ze się zmieni, ale w to, ze
ma w sobie odwagę do robienia wielkich rzeczy.
Czasem potrzebny jest impuls.
Jeden mały impuls, zęby zacząć zmieniać swoje życie. Człowiek stworzony jest do
działania, bierność powoli go zabija. Staje się bielmem, zniechęca, zniewala. A
potem zostaje wstyd.
Styczeń był ciężki. Był bierny. Były dni, kiedy z trudem wychodziłam
z pokoju. Były dni, kiedy przychodziły, ze miałam ochotę rzucić to wszystko u
uciec. Ale potem stało się "coś". Impuls. Natrętna myśli, która wracała
niczym upierdliwy komar letnim wieczorem. Jak zielone światło: CZAS NA ZMIANY! Zaczęłam
ćwiczyć. Czytać książki. Edukować się. Snuć plany. Modlić. Ćwiczyłam dwa tyg. Zachorowałam
na kolejne 3. Książki się skończyły. Edukacja w zawieszeniu. Plany pozostały.
Jedne już zrealizowane. Drugie czekają na swój czas. Modlitwa ... Nikt nie mówił,
ze będzie łatwo. Wytrwałości mi potrzeba. Nie mogę sobie poradzić z natłokiem
spraw, innym wydają się blachę. Denerwuje się, ze zawiodę, ze nie zdążę. Presja
czasu, opinii. Choć przecież nikt nie jest idealny. Nie radze sobie z byciem
zona. Wydaje mi się, ze za mało walczę. Za mało starań o wspólną przyszłość. O
dzieci. Macierzyństwo, którego pragnie mój mąż, a ja ... Ja się go boje. I tak poznając
prawdę o sobie. Jak i uwalniając moje najciemniejsze myśli na światło dzienne z
początkiem Wielkiego Postu, narodziła się mała lwica. Będzie się ona uczyć
wszystkiego po ko le i. Ciągłej Miłości do Męża, do przyszłego macierzyństwa, a
chyba najwięcej do siebie samej. Tak, musi siebie najpierw pokochać. To będzie
jej zadanie na Wielki Post.
Kiedyś będę lwica - a lek nie będzie miał do mnie dostępu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz